Etykiety

2018-12-12

BLOGMAS 6/2018

Hej Kochani,
Witam Was w kolejnym świątecznym poście w tym roku.
Dzisiaj przygotowałam znowu wpis o światełkach, ale nieco inny.
Zachciało mi się bardziej ozdobić pokój w akademiku.
Trafiłam w sklepie na całkiem tanie światełka, i pomyślałam, że spróbuję coś z nich zrobić.
Postanowiłam pobawić się w elektryka.
I jak widać - żyję.
Wpadłam na pomysł, żeby połączyć 3 zestawy światełek. Miałam już kolorowe, a dokupiłam jeszcze żółte i czerwone.
Szukałam w sklepie złączek, ale były tylko duże, więc do moich rewolucji kupiłam taśmę izolacyjną.
Niby proste zadanie - wystarczy rozciąć kabel, zdjąć izolację (po ok. 2 cm), skręcić ze sobą dwa przewody i zakleić taśmą. I tak z każdym łączeniem.
Po pierwszym połączeniu, okazało się, że zbyt słabo skręciłam ze sobą przewody. Za drugim już było elegancko.
Dwa zestawy miałam opanowane. Do tego chciałam dołączył kolorowe światełka, które dzielnie służyły mi przez rok.
I właśnie to obwinię za moje niepowodzenie.
Kiedy odcięłam wtyczkę i zostały mi dwa wolne końce kabla, chciałam "sparować" je z wcześniej połączonym kablem.
Oczywiście - po włączeniu do gniazdka (wszystkie operacje, takie jak przecinanie kabli, zdejmowanie i zakładanie izolacji, czy skręcanie przewodów robimy z dala od prądu).
No i nie świeciło. Nic.
Wcześniej połączony zestaw świecił 2 razy słabiej, bo jest 2 razy więcej lampek, ale jakoś świecił. A po podłączeniu trzeciego zestawu kompletnie nic.
Tak więc postanowiłam trochę potrzeć przewodami i w końcu kopnął mnie prąd.
Przebiegł po całej prawej ręcę i nodze, od palców do palców.
Ale się nie poddałam.
Następna taka sama próba skończyła się lekkim wybuchem, "pełzaniem" iskier po podłodze, wywaleniem bezpiecznika, spaleniem przewodów i moim szokiem.
I tu już się trochę wystraszyłam. Nie codziennie coś takiego się dzieje.
W końcu zrezygnowałam z dodatkowego zestawu i zostawiłam ten z dwóch.
Jednak ten kolorowy chciałam odratować i z powrotem połączyć go z wtyczką, by działał.
Niestety, ponownie był wybuch, wywalony bezpiecznik i spalenie przewodów.
Możliwe, że go popsułam, ale to się okaże w piątek, gdy mój tata to zobaczy.
Jednakże udały mi się dwie "złączki", przez co moja kariera elektryka nie została pogrzebana. Jeszcze jest nadzieja.
Poniżej możecie zobaczyć jak wygląda poprawny splot przewodów i końcowy efekt mojego łączenia.
Co o tym myślicie?
Czy też macie czasem takie szalone pomysły?
Może macie podobną historię do mojej?
Życzę miłego dnia.
Pozdrawiam
Nicki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz