Etykiety

2018-12-31

Plany na Sylwestra?

Hej Kochani,
Witam Was w kolejnym poście.
W tym roku wpis sylwestrowy nie będzie ostatnim.
Ostatni post w 2018 pojawi się po południu.
Już ochłonęliśmy po świętach, i nadszedł czas na zabawę sylwestrową.
Już w połowie listopada można było usłyszeć pytania typu: Co robisz na Sylwestra?
Ja swoje plany (w 50%) poznałam dwa tygodnie temu.
Miało być grupowe pójście pod scenę w Warszawie, a potem zabawa w mieszkaniu koleżanki.
Plany się zmieniły i będzie domówka w jednej z podwarszawskich miejscowości.
Organizują ją specjaliści od przebrań, więc nic dziwnego, że ustalili temat przewodni.
Będzie to WIECZÓR WAMPIRÓW.
Od razu jak się dowiedziałam (w sobotę rano), wyobraziłam sobie swój strój.
Czarna sukienka w końcu ujrzy światło dnia, a blada twarz wzmocni efekt.
Brakowało mi tylko jednego elementu - peleryny.
Oczywiście nie jakiejś zwykłej, tylko czarnej z wierzchu, czerwonej od spodu, z kapturem.
W sobotę po południu miałam pojechać z mamą do galerii, więc przy okazji chciałam poszukać peleryny w takich sklepach jak SMYK itp.
Niestety były tylko stroje księżniczek w rozmiarze małych dziewczynek.
Niczego nie znalazłam w trzech galeriach.
Po powrocie do domu szukałam alternatywy.
Wpadłam na pomysł uszycia własnoręcznie, ale jedyne materiały jakie były w domu to firanki.
Specjalnie kupiłam bilet na pociąg do Warszawy na niedzielę wieczór, żeby móc w poniedziałek czegoś poszukać na ostatnią chwilę.
Wczoraj mama podpowiedziała, żebym zadzwoniła do babci, bo "ona ma wszystko".
I rzeczywiście - znalazła kawałek czerwonego i czarnego materiału.
Pojechałam ponad godzinę przed odjazdem pociągu, żeby im się przyjrzeć.
Nie były one tak duże, o jakich marzyłam, ale były.
Jednakże byłam zachwycona ich barwą - czarny był matowy, a czerwony lekko błyszczący,czyli tak jak chciałam.
Kaptur chciałam zrobić czarny, ale materiał był za mały, jednak znalazł się drugi kawałek czerwonego. Oryginalny wampir z czerwonym kapturem.
Jadąc pociągiem zastanawiałam się jak zabrać się do uszycia tej peleryny.
Wiedziałam tylko, że muszę połączyć ze sobą oba materiały i obszyć je, bo strasznie się strzępiły.
Zanim rozpakowałam walizkę i zjadłam, było już po 22.
Obejrzałam kilka filmików na temat zrobienia kaptura i przygotowałam wszystkie przybory.
Szycie rozpoczęłam o 23:20.
Zaczęłam od kaptura. Przerabiałam go trzy razy przed ostateczną wersją.
Potem zrobiłam pasek, który miał służyć do zawiązania peleryny na szyi.
W końcu przyszedł czas na samą pelerynę.
Nie wiedziałam z której strony mam zacząć obszywanie, bo czerwony materiał był ciut szerszy i krótszy.
Zaczęłam od góry. Chciałam zrobić miejsce na pasek, ale poprzestałam na małej zakładce, przez którą przeciągnęłam gumkę.
Jak zobaczyłam końcowy efekt tego szycia i dodania gumki - wow.
Chyba nigdy niczego tak ładnie nie zszyłam.
Pełna radości wzięłam się za boki. I moja radość powoli znikała.
Co chwila moje palce cierpiały, nitka się rozrywała, a materiał przekrzywiał.
Ale dotarłam do końca.
Zastanawiałam się, czy przyszyć kaptur, czy go zostawić.
Poszłam na kompromis i przymocowałam go małymi klipsami.
Może później ogarnę jak go przyszyć, żeby się nie marszczył.
Podsumowanie:
Pracę zakończyłam o 4:30.
Może i nie wyszło równo i bez przeszkód, ale jestem tylko człowiekiem.
Całą pracę wykonałam ręcznie.
Z maszyną zajęłoby mi to dużo krócej niż 5 godzin, ale warto było poświęcić czas.
A teraz mogę podziwiać swoje dzieło.
I w końcu pójść spać...
Perfectly imperfect
Poniżej możecie zobaczyć zdjęcia mojej peleryny.
Też się przebieracie na wieczór?
Życzę miłego dnia.
Pozdrawiam
Nicki



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz