Etykiety

2017-07-26

Wakacje? Studia? A może coś innego?

Hej Kochani,
Witam Was serdecznie w kolejnym poście.
Ostatnio jest ich bardzo mało, w dodatku z serii kulinarnej. Duże zamieszanie.
Przejdę do tematu.
Jak już wiadomo, w kwietniu ukończyłam szkołę, a w maju miałam matury.
W czerwcu zaczęła się rekrutacja na studia.
Miałam niemałe problemy z wybraniem kierunku/ów studiów.
Całą drugą klasę aż do końca pierwszego semestru trzeciej klasy chciałam iść na Matematykę stosowaną.
Za bardzo nie wiedziałam co to jest, co po tym można robić, gdzie pracować, ale cóż, to przecież matematyka - 💜
W okolicach marca moja mama wydrukowała informacje o kierunku Kognitywistyka.
Zaciekawiło mnie to, ale myśl, że ten kierunek jest w Warszawie trochę mnie przeraziła.
Po kilku dniach okazało się, że podobny kierunek - Kognitywistyka i komunikacja - znajduje się w Białymstoku.
30 maja byłam w odwiedzinach w gimnazjum i rozmawiałam z moją wychowawczynią o studiach.
Pod koniec mojej wizyty okazało się, że ona sama by poszła na Kognitywistykę, ale nie ma podyplomówki z tego kierunku.
Zaczęłam się bardziej interesować tym kierunkiem.
W końcu zarejestrowałam się na poniżej wymienione kierunki i uczelnie:
Kognitywistyka - Uniwersytet Warszawski
Matematyka stosowana - Politechnika Białostocka
Informatyka i ekonometria - SGGW
Każdy kierunek inny i na różnych uczelniach.
Na każdej z wyżej wymienionych uczelni były różne daty ogłoszenia wyników.
Najpierw była PB i tam informacja: kandydat niezakwalifikowany na studia.
Następnie SGGW i taka sama informacja.
Na UW było też identycznie.
I tak oto w pierwszej turze wszędzie się nie dostałam.
Druga tura na PB była tego samego dnia, co pierwsza na UW. Nic się nie zmieniło, dalej byłam nie przyjęta.
Jak już cztery razy się nie dostałam, to czułam się strasznie.
No bo kurcze, ktoś czeka, dwnerwuje się, a tu nic.
To było nawet gorsze niż sama matura.
Ahh, no tak, na UW byłam 208 na liście rezerwowej.
Czyli szansy już nie ma.
Piąta szansa (na SGGW) była w ten poniedziałek o 10.
Jeszcze dodatkowo okazało się, że można zmieniać wybrany kierunek.
No i od piątku zastanawiałam się z rodziną na co zmienimy.
No i znowu zapomniałam, na stronie była podana ilość wolnych miejsc oraz liczba osób z wynikiem równym lub lepszym od mojego.
W końcu stanęło na Technologii Energii Odnawialnej.
Jak się zapisałam, to byłam 6 na 16.
W sobotę wieczorem już 12 na 16.
W niedzielę wieczorej już było niebezpiecznie, 15 na 16.
W poniedziałek o 8:50 już byłam 17 na 16.
Było niezłe zamieszanie, w dodatku mój tata z bratem mieli zaraz jechać do Warszawy, a mama była nad jeziorem.
Czytam opisy różnych kierunków, ale nic mi nie pasowało, kompletne zero.
Już zaczynałam się poddawać. Pomyślałam, że przecież we wrześniu są drugie nabory, może gdzieś się dostanę.
O 9:48 do mojego taty zadzwoniła moja mama w celu sprawdzenia, czy podjęłam decyzję.
W tamtym momencie byłam zła na moich rodziców, że chcieli, abym wybrała cokolwiek; jakbym ja sama nie miała zdania, a przecież chodzi o moje studia.
No i kilka sekund przed zakończeniem wyboru kliknęłam i potwierdziłam wybór kierunku Technologia żywności i żywienie człowieka.
Na liście byłam chyba 7 na 39, więc szanse jakieś miałam.
Ale co z tego, skoro zostałam do tego zmuszona.
Kilka godzin o tym myślałam i wiecie co?
To chyba był dobry traf, skoro wybrałam przypadkowo.
Idąc do szkoły średniej, chciałam aby było to Technikum Gastronomiczne.
Jedzenie zawsze odgrywało w moim życiu ważną rolę, głównie przez diety.
No i w końcu poszłam w tym kierunku.
Zostałam zakwalifikowana i wczoraj powiozłam papiery na uczelnię.
Od razu także złożyłam podanie o przyznanie miejsca w akademiku.
Haha, może się spotkamy kiedyś.
Jak już wracałam z mamą to powiedziała: Będziesz płakać? Bo ja to chyba ryczeć.
Dziwnie pewnie będzie, ale trzeba będzie się przyzwyczaić.
Jeszcze dzisiaj rano oglądałam film pt. Wycieczka na studia (nie jestem pewna tytułu).
No i na koniec rodzice żegnali się z dziewczyną, która szła na studia 1000 km od domu.
Tak wyglądały moje przedstudenckie perypetie.
Mam nadzieję, że u Was nie było aż tak źle.
Wow, pobiłam rekord, pisałam ten post przez 150 kilometrów.
No i skończyłam dzisiaj teorię.
W poniedziałek umówię się na pierwszą jazdę, a narazie wychwytuję błędy kierowców.
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam i dotrwaliście do końca.
Dziękuję.
Życzę miłego dnia.
Pozdrawiam
Nicki

2017-07-18

Prawo jazdy

Hej Kochani,
Ogłaszam uroczyście, że dzisiaj zaczęłam kurs na prawo jazdy kat.B.
Niby nic takiego, ale wiadomo, że to coś.
Mogłam już zacząć robić ponad rok temu, ale z moją chorobą nigdy nic nie wiadomo.
W piątek do wyrobienia profilu na kierowcęusiałam pójść do lekarza na rozmowę.
Zwykle przy cukrzycy trzeba robić częstsze badania kierowcy, a mi pani doktor dała max., czyli 5 lat.
Udało mi się wszystko bez problemów załatwić i tak oto dzisiaj miałam już dwie godziny teorii.
W sumie sporo się nauczyłam jak na wstęp.
Zobaczymy jak będzie w kolejnych dniach.
A, no i pod koniec przyszłego tygodnia będę mogła umówić się już na pierwszą jazdę.
Wow, jak się cieszę.
A jak Wam poszło lub idzie robienie prawa jazdy?
Życzę miłego dnia.
Pozdrawiam
Nick

2017-07-05

Szyszki z ryżu preparowanego i krówek

Hej Kochani,
Witam Was w kolejnym poście.
Dzisiaj przychodzę do Was z następnym przepisem.
Jakoś dwa tyhodnie temu moja mama kupiła krówki.
I wtedy pomyślałam o zrobieniu szyszek.
W ciągu ostatnich siedmiu lat jadłam je tylko raz, więc doszło do tego, że postanowiłam je zrobić.
I tak oto wczoraj zaopatrzyłam się we wszystkie potrzebne składniki i ruszyłam do dzieła.
Nie będę Was tu zbędnie zanudzać, bo woem, że niektórzy szukają tu przepisu, a nie pogadanki.
Tak więc zapraszam do czytania i robienia.
Jest to mój autorski przepis na hurtową ilość (duża rodzina to dużo jedzenia).
Generalnie proporcje składników to 6:2:1 (krówki:ryż:margaryna).

Składniki:
  • 1,5 kg krówek
  • 600 g ryżu preparowanego
  • 250 g margaryny


Przygotowanie:
  • Krówki roztapiamy razem z margaryną.
  • Kiedy masa będzie się gotować, garnek zdejmujemy z ognia.
  • Dodajemy ryż preparowany i dokładnie mieszamy łącząc składniki.
  • Po wymieszaniu najlepiej odczekać chwilę, by się nie poparzyć.
  • Szyszki formujemy w dłoniach (ja robiłam to w rękawiczkach foliowych, ale nie pomogły za bardzo).
  • Gotowe odkładamy na papier do pieczenia żeby zastygły.
  • Pół godziny później można już przełożyć je do pojemnika.

Z tej porcji zrobiłam 63 większe (po 20 gramów) i 63 mniejsze (po ok. 15 gramów) szyszki.
Smacznego








2017-07-02

Matura zdana, czyli co chciałam usłyszeć

Hej Kochani,
Wyniki matur już są.
Czy dla wszystkich pozytywne? Niestety nie.
Ja miałam zamiar zobaczyć je dopiero w szkole, ale pod namową przyjaciółki wyszło, że zobaczyłam je w domu.
Żeby nie było niedomówień, ZDAŁAM.
Najbardziej zdziwiłam się angielskim, bo zdobyłam aż 84%.
Polski też mnie zaskoczył, bo zwykle dostawałam coś koło połowy punktów, a tu 73%.
Zdałam lepiej niż myślałam, z wyjątkiem geografii. Ups.
A jak u Was? Jesteście zadowoleni ze swoich wyników?
Teraz zostało jeszcze uzupełnić wyniki przy rejestracji na studia i adios przyszli Studenci.
Życzę miłego dnia.
Pozdrawiam
Nicki