Etykiety

2017-08-31

Majorka część 1

Hej Kochani,
Witam Was w pierwszym majorkowym poście.
Wróciłam i troszkę odpoczęłam, więc zabieram się do roboty.
To był naprawdę zaskakujący tydzień i nie wiem od czego zacząć.
Wypadałoby oczywiście od podróży, ale zobaczymy co z tego wyjdzie.
Samolot miał odlecieć o 14:05.
Mimo tego trzeba było być dwie godziny wcześniej na odprawie.
Kolejka po bilety i oddanie bagażu wydawała mi się spora, ale dopiero za mną tak naprawdę się zaczęła.
Potem przeszłam do kontroli wraz z bagażem podręcznym.
Nie mogłam być "skanowana" wraz z pompą insulinową, więc przeszłam kontrolę jak na filmach.
Mam nadzieję, że ludzie za mną mieli jeszcze dużo czasu do odlotów, bo trochę wstrzymałam ruch.
Przez godzinę chodziłam po obszarze bezcłowym, a potem siedziałam przy "bramce" do samolotu.
Po sprawdzeniu biletu przeszłam do autobusu.
Niestety w Polsce nie było w(y)chodzenia przez rękaw do (z) samolotu.
Z autobusu cała gromada ludzi ruszyła w stronę samolotu.
Ja miałam wejść tylnymi drzwiami.
Wszystkich witały miłe stewardessy i jeden steward.
Po znalezieniu miejsca w samolocie czekałam na resztę pasażerów.
Około 14 odbyły się szkolenia dot. zapinania pasów, korzystania z kamizelki i maski.
W końcu samolot zaczął jechać na pas startowy.
Chwilę tam postał i wystartował.
Oderwałam się od ziemi po 27 sekundach.
Wznoszenie trwało prawie 30 minut, a w tym czasie uszy zatkały mi się niezliczoną ilość razy.
Przez deszczową pogodę w Warszawie widoczność była ograniczona, ale zaledwie po kilku minutach widać było już słońce.
Lot trwał prawie 3 godziny.
Leciałam nad Czechami, Austrią (piękne Alpy), Włochami, Minorką i Majorką.
Dlaczego nad Majorką? Bo lotnisko jest na południu wyspy.
Z całego lotu najgorsze było lądowanie, ale to zależy od pilota, czy coś takiego.
Poerwsza różnica na nowej ziemi: brak chmur, brak deszczu, słońce.
Pogoda piękna, a ludzie poubierani w swetry i bluzy hahaha.
Wyjście z samolotu było przez rękaw.
Odszukanie "odbieralni" bagażu zajęł chwilkę, ale i tak moja walizka była prawie na samym końcu.
Następnie trzeva było odszukać kogoś z biura podróży, co też pochłonęł kilka minut.
Jak się okazało, z całego samolotu, do mojego hotelu jedzie tylko 18 osób.
Na miejsce zawiózł nas autobusik i cdn.
Zapraszam już niedługo do kolejnego majorkowego posta, tym razem o hotelu.
Życzę miłego dnia.
Pozdrawiam
Nicki







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz