Etykiety

2018-01-18

WOŚP 2018

Hej Kochani,
Witam Was w kolejnym poście.
Kiedy pierwszy raz pomyślałam o tym poście, miał się zacząć tak: jutro będzie kolejny finał WOŚP.
Potem chciałam go napisać w poniedziałek.
Miałam dużą gorączkę i do dzisiaj nie byłam pewna jaki jest dzień tygodnia.
W końcu kawałek mózgu powrócił, a z nim ja.
Tak więc będzie to opóźniony post o finale WOŚP.
Jak dobrze wiadomo, był to 26 finał.
A także 13 bieg Policz się z cukrzycą.
Na bieg zapisałam się już pierwszego dnia zapisów.
Dopiero niedawno policzyłam, że to mój 8 bieg, czyli dystans maratoński.
Bla bla bla...
Pakiety startowe można było odbierać przez tydzień.
No i pomyślałam, że odbiorę swój pakiet kilka dni przed biegiem.
W poniedziałek miałam tylko ćwiczenia z informatyki i zaraz po nich poszłam do metra.
Na szczęście bez problemu trafiłam na miejsce.
Weszłam do sklepu tuż za małzeństwem, które także przyszło odebrać swoje pakiety.
W głębi duszy chciałam mieć numer jakoś związany z 23.
Dlatego po podpisaniu jakiegoś papieru spytałam o taką możliwość.
Miła pani, która mnie obsługiwała, zgodziła się poszukać.
I wiecie co?
W tamtej chwili uczyniła mój dzień bardzo dobrym.
Znalazła numer 2323.
I wtedy już wiedziałam w jakiej bluzie będę biec.
Oczywiście z numerem 23.
W piątek albo sobotę pojechałam do centrum, bo do biegu brakowało mi tylko spodni.
I kupiłam legginsy. Z numerem 23.
To jeszcze nie jest szaleństwo.
To po prostu moja ulubiona liczba.
Jeżeli śledzicie mojego Instagrama, to już widzieliście ten zwariowany zestaw.
Jeżeli nie, to spokojnie, zdjęcia znajdują się niżej.
Organizatorzy podali informację, że bueg wynosi ok.5 km.
Bo właśnie - około.
Rzeczywista długość wynosi 5,8 km.
Polecam wszystkim uczestnictwo w tym biegu w przyszłym roku i kolejnych latach.
Pomożecie innym i sobie.
Po drodze można się pośmiać, pozwiedzać, spalić prawie 400 kcal.
Polecam :)
Po raz drugi udało mi się przebiec całość bez żadnego zatrzymania czy chodzenia.
Jak na brak w-fu od marca to chyba dobrze.
Na mecie czekał medal, Powerade, sok pomidorowy i kefir bez laktozy.
Można było potem także udać się na barszczyk.
Dzień był bardzo udany.
No i pierwszy raz (który pamiętam) widziałam światełko do nieba.
Myślałam, że to ze sceny ktoś wypuszcza fajerwerki.
A tu takie zaskoczenie.
Najbliższy post będzoe z pracą Pyssla.
Już teraz Was na niego zapraszam.
Powinien pojawić się pod koniec tygodnia.
Życzę miłego dnia.
Pozdrawiam
Nicki





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz