Etykiety

2015-08-07

Goniądzki trip

Hej Misiaki,
Tego posta dedykuję Kasi <3.
W poniedziałek (3.08.2015r.) wybrałam się z Dalią do Domi.
Domi mieszka w Goniądzu.
Autobus miałyśmy o 13:20 na dworcu w Białymstoku.
Kupiłyśmy bilety w kasie i czekałyśmy na transport.
Do przejechania miałyśmy 56 kilometrów.
Podczas jazdy robiłyśmy głupie zdjęcia.
W autobusie było bardzo gorąco, a w dodatku nie było klimatyzacji.
(pani obok mnie grała w Milionerów na telefonie)
Jechałyśmy już ponad 2 godziny, kiedy zorientowałyśmy się, że to za długo.
Zapytałam się kierowcy, kiedy będziemy przejeżdżać przez Goniądz.
On mi odpowiedział, że Goniądz jest kilkanaście kilometrów za nami.
Nieźle się wkurzyłyśmy.
Wysiadłyśmy na najbliższym przystanku w Grajewie, które było 30 km od Goniądza.
Jak się okazało, ten autobus przejechał 5 kilometrów obok Goniądza.
Oszaleć można.
Na szczęście przyjechała po nas Domi z tatą.
I tak około 17 byłyśmy na miejscu.
Na miejscu dowiedziałyśmy się, że miałyśmy na noc przyjechać.
No więc dzwoniłyśmy do rodziców z tą informacją.
Jak na złość, moja mama nie chciała odebrać.
Oczywiście nie miałyśmy nic ze sobą, nawet pary skarpetek...
Po około godzinie zjadłyśmy obiadokolację, czyli ziemniaki i szaszłyki z grilla.
Potem poszłyśmy zwiedzać.
Byłyśmy przy plaży, na moście (przy którym podczas zachodu Słońca para młoda robiła sobie zdjęcia na łódce), na placu zabaw przy szkole (w której w jednym budynku znajduje się przedszkole, zerówka, podstawówka, gimnazjum i kiedyś liceum), no i tym sposobem obeszłyśmy całe miasto.
Po zwiedzaniu poszłyśmy do domu, by spakować rzeczy, ponieważ spać miałyśmy w domku na działce.
Spakowałyśmy wszystko do samochodu i poszłyśmy w kierunku domku.
Po drodze spotkałyśmy "znajomych" Dominiki, którzy znajdowali się na tarasie widokowym.
W ciągu dalszej drogi szłyśmy środkiem pustej ulicy i śpiewałyśmy piosenki.
A no tak, jeszcze po drodze wlazłam na latarnie uliczną.
Po dotarciu na miejsce, podłączyłyśmy laptopa i puściłyśmy muzykę.
Około 22, przy rozpalonym ognisku, piekłyśmy kiełbaski.
W okolicach godziny 23 przyszło 2 kolegów.
Zjedliśmy i graliśmy w karty.
Kiedy byłyśmy już same, kontynuowałyśmy imprezkę przy ognisku.
Śpiewałyśmy, tańczyłyśmy i zwierzałyśmy się sobie nawzajem.
Oczywiście temat później zszedł na chłopców.
Taaaa.
Przeniosłyśmy się potem do domku i odpaliłyśmy film.
Niestety wyłączyłyśmy go po 10 minutach, bo był bardziej zboczony niż myślałyśmy.
Następnie podczas słuchania pewnej piosenki, zaczęłyśmy ją przerabiać.
Bardzo fajne zajęcie na noc.
Spać położyłyśmy się około 2 w nocy.
Spałyśmy na dużej kanapie we 3.
Było trochę gorąco, zwłaszcza, że ja byłam w środku.
Obudziłyśmy się po 10.
Chwilę później, już ogarnięte, jadłyśmy śniadanko przygotowane przez mamę Domi.
Ogarnęłyśmy domek i poszłyśmy do domu.
Mam nadzieję, że się nie zgubiliście i nadal wiecie o co chodzi.
Po drodze zaszłyśmy tylko do sklepu, który znajduje się naprzeciwko domu Domi.
Fajna sprawa.
Następnie po kolei chodziłyśmy się myć.
To było super uczucie, gdy po gorącym poranku, polałam się zimną wodą.
Około 13:30 zjadłyśmy obiad, czyli ziemniaki gotowane, schab, kalafiorek i napój pomarańczowy.
Po obiedzie oglądałyśmy jeszcze TV i dodałyśmy wspólne zdjęcie na FB, a w zasadzie to ja dodałam.
Wyszłyśmy z domu o 14:50, gdyż autobus powrotny miałyśmy o 15:04.
Tym razem był z klimatyzacją i nie jechałyśmy przez Grajewo.
Do Białegostoku dotarłyśmy około 16:10.
I tak się skończyła nasza wycieczka.
Mam nadzieję, że Wy uważacie do jakiego autobusu wsiadacie.
Chociaż my wsiadłyśmy do dobrego.
Pewnie trasę pomylił. ;)
To już wszystko.
Dzięki, że wytrwaliście do końca mojej powieści.
Chyba pierwszy raz się tak rozpisałam.
Aż mnie palce bolą.
I dodatkowo macie naszą trójeczkę i zachód Słońca nad Biebrzą.
Odwiedzajcie i komentujcie.
Miłego weekendu.
Pozdrawiam
Zozo

4 komentarze:

  1. Dziękuję Misiu♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Patiii08:57

    Hej,
    Ale miałyście przygody jednego dnia.
    Ja kiedyś miałam jechać do babci, ale autobus pojechał w drugą stronę.
    Masakra z tymi przewoźnikami.
    Myślę, że dużo osób miało takie i inne przygody jak my.
    PozdrowionkaPatiii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      Zgadzam się, przygód było dużo.
      Ale zwiedziłyśmy przy okazji Grajewo, w którym wcześniej nie byłyśmy.
      Zawsze to coś nowego.
      Dziwnie teraz te autobusy jeżdżą.
      Pozdrawiam
      Zozo

      Usuń